Jarosławianie zapewne wiedzą, że najstarszym pojezuickim kościołem w Polsce jest obecna kolegiata pw. Bożego Ciała w naszym mieście. Świątynia budowana w latach 1582-1594, fundowana przez Zofię z Odrowążów Tarnowską (później Kostkową), służyła zakonnikom Towarzystwa Jezusowego do czasu kasaty zgromadzenia w 1773 r.
Kościół kilkakrotnie był dotknięty pożarem. Jedną z najtrudniejszych dat w jego historii jest noc z 12 na 13 maja 1862 r., kiedy ogień zniszczył niemal cały wystrój i wyposażenie. W celu przywrócenia kościoła do celów kultu religijnego został on poddany niezbędnym naprawom i uzyskał monochromatyczne polichromie, które jednak nie pasowały do baroku, stylu, w którym pierwotnie funkcjonował. W związku z tym ówczesny proboszcz ks. Stefan Fus zlecił Leonardowi Winterowskiemu w 1912 r. wykonanie nowej, wielobarwnej polichromii. Prace trwały dwa lata.
2 grudnia 2024 r., z inicjatywy ks. proboszcza Mariana Bocho, w kolegiacie odbyły się uroczystości związane z 110. rocznicą zakończenia tych prac. Mszy św. w intencji śp. Leonarda Winterowskiego przewodniczył ks. dr Piotr Lasota, dyrektor archiwum diecezjalnego w Przemyślu.
Nie wiem, czy malujący miał taki zamiar, czy mu to podpowiedziano, ale w kościele ukazane są cztery tajemnice – mówił kaznodzieja. Pierwsza tajemnica to jest pokłon trzech mędrców. Bóg postanawia przyjść na ten świat. Stał się Ciałem. I kto go otacza? Ludzie, którzy mają wiedzę. Trzech mędrców, którzy patrzą, potrafią czytać gwiazdy. Padają przed Nim na twarz.
Potem jest odnalezienie Chrystusa w świątyni. Słuchają Jezusa ludzie, którzy są przy Bogu. Ludzie, którzy znają Pisma, potrafią je tłumaczyć, są jednak zdumieni Jego nauką.
I kolejna scena – samarytanka, która siedzi przy studni, a Jezus jej zapowiada, że przyjdzie taki czas, że ani na tej górze, gdzie ona siedzi przy studni, ani w świątyni nie będzie kultu Bożego, ale w Duchu i w prawdzie. Jezus pokazuje Siebie jako źródło.
Następna scena – wskrzeszenie córki Jaira. Jezus pokazuje się jako Ten, który ma władzę nad życiem i śmiercią. Nie ma takiej siły, która by mogła Go pokonać.
Ks. Lasota wskazując na kolejne malowidła dodał: Całą prawdę piszą ewangeliści, których macie na czterech stronach przy przecięciu się dwóch naw, bo oni przekazują nam Ewangelię. Do tego potrzebna jest wiara. Ewangeliści prowadzą nas do Boga Ojca, przy którym gromadzą się ludy: ze Starego Testamentu, bo tam widać Mojżesza, i ci współcześni, może znani nam, nasi święci.
Tajemnice polichromii odkrywały specjalistki zajmujące się konserwacją malowideł w świątyni. Pracująca w kolegiacie od 10 lat Kazimiera Wajda zwróciła uwagę, że cała polichromia, to są dwa rodzaje dekorowania wnętrza. Sceny figuralne, iluzjonistyczne, malowane są w stylu neorokoko. Oprócz tego ściany są dekorowane w ten sposób, jaki wówczas stawał się modny, art deco, czyli wzory roślinno-geometryczne.
Konserwator zabytków „odkryła” przed słuchaczami, niewidoczne ze względu na wysokość nowego ołtarza głównego (od 1956 r.), malowidło św. Michała Archanioła w półpostaci, znajdujące się w prezbiterium, poniżej malowidła przedstawiającego Boga Ojca, Ducha Św. i Baranka Paschalnego, a więc za górną częścią ołtarza z obrazem przedstawiającym spotkanie w Emaus. Opowiedziała też o skrytych za organami postaciach aniołów. Omawiając malowidło przedstawiające Hołd Matce Bożej Królowej Korony Polskiej wyjaśniła, że po prawej stronie, pomiędzy burmistrzem Adolfem Dietziusem a biskupem przemyskim Józefem Sebastianem Pelczarem, Winterowski umieścił swój autoportret.
Prowadząca konserwację nawy południowej Magdalena Skóra podkreśliła, że twarz Pana Jezusa na fresku nad ołtarzem ukrzyżowania to jest ta sama twarz, którą znamy z Obrazu Najświętszego Serca Pana Jezusa, którego autorem jest również Leonard Winterowski. Kopia tego Obrazu peregrynuje do rodzin parafii pw. Bożego Ciała. Warto dodać, że ten Obraz, bardzo zniszczony, został zakupiony w 2020 r. i poddany gruntownej renowacji.
Podczas konserwacji sklepienia nawy południowej okazało się, że był problem z odnowieniem, niemal całkowicie uszkodzonego, Baranka. Do jego odtworzenia posłużyło malowidło Baranka Paschalnego znajdującego się w prezbiterium.
Dodała także, że obraz Golgoty różni się od obrazów, które mamy w całym kościele, jest zdecydowanie bardziej dynamiczny. Jest uchwycony moment, w którym rozdziera się ziemia, moment śmierci Chrystusa. Na tym obrazie również widzimy, słynne w późniejszej twórczości, konie naszego artysty Winterowskiego.
Spotkanie stało się też okazją do otwarcia wystawy poświęconej malarzowi, żyjącemu w latach 1875-1927. Leonard Winterowski studiował w Akademii Sztuk Pięknych w Krakowie, a także w Wiedniu. Początkowo malował portrety, pejzaże, sceny rodzajowe, obrazy religijne. Później skupił się na scenach batalistycznych i historycznych.
Wystawę, na której prezentowane były obrazy Winterowskiego, zarówno te, znajdujące się w Muzeum św. Jana Chrzciciela i św. Jana Ewangelisty, jak i wypożyczone, przedstawił ks. Marek Szczepański. Wśród eksponatów były też dwa obrazy, bliskie ks. Marianowi Bocho, proboszczowi parafii pw. Bożego Ciała. Wystawiono również kopię autoportretu samego artysty, wykonaną przez Agnieszkę Błachutę.
Ks. Szczepański oprowadził zebranych po kościele przybliżając drogę życia chrześcijańskiego od momentu chrztu (malowidło pod chórem, wykonane przez Józefa Stecińskiego), poprzez poznawanie życia Jezusa, patronów Polski: św. Kazimierza, św. Wojciecha, św. Kingi i św. Stanisława, poprzez krzyż i Eucharystię do nieba, gdzie króluje Bóg Ojciec, Syn Boży i Duch Święty. Omówił też umieszczone na polichromii w prezbiterium postaci ze św. Janem Chrzcicielem po prawej stronie i Matką Bożą po lewej stronie.
Myślę, że warto zwrócić uwagę na te malowidła, bo my też jesteśmy zaproszeni do grona świętych, byśmy kiedyś się znaleźli w chwale naszego Ojca – podsumował ks. Marek.
Opatrzność sprawiła, że Matka Boża Śnieżna, w XVI-wiecznym obrazie uratowanym z pożogi, nadal czuwa nad świątynią i wprasza potrzebne łaski jako Królowa Rodzin.
Zofia Krzanowska